W ramach kampanii „Nie Oddamy Miasta” patrzymy na ręce władzom i przyglądamy się sposobom jej reakcji na zagrożenia. Gdy od kilku lat w polskich miastach wprowadza się różnego rodzaju utrudnienia i restrykcje dla transportu prywatnego, trudno nie zwracać uwagi na to, co według pomysłodawców ograniczania ruchu samochodowego ma stanowić alternatywę – transport publiczny.
O tym, że jakość transportowych usług publicznych od dłuższego czasu pozostawia wiele do życzenia wiedzą mieszkańcy polskich metropolii, szczególnie Warszawy, Krakowa, Łodzi. Rosnącym cenom biletów za przejazdy (najtańszy jednorazowy w Krakowie - 4 zł, w Warszawie - 3,40 zł) nie towarzyszy poprawa jakości, dostępności, czy bezpieczeństwa komunikacji miejskiej. Wykolejenia i awarie tramwajów w skali roku liczone są już dziesiątkami. Nowe buspasy, choć generują coraz większe korki, nie dają efektu w postaci punktualności przyjazdów.
Na czoło niechlubnej listy wysuwa się Kraków, gdzie pomiędzy sierpniem a październikiem doszło do dwóch spektakularnych pożarów autobusów miejskich. W sierpniu 2024 r. w płomieniach stanął autobus przy ul. Monte Cassino:
Z początkiem października natomiast zapalił się hybrydowy pojazd linii 139. Zauważywszy pożar, wszyscy pasażerowie zdążyli uciec z autobusu, a ten nie odjechał już z przystanku przy ul. Prandoty. Jakby tego było mało, zaledwie dzień później doszło do pożaru stacji ładowania elektrycznych hulajnóg w centrum handlowym Krokus. Dużo przypadków, jak na forpocztę rewolucji transportowej...
W tej sytuacji, szczególnie w obliczu gigantycznych kłębów czarnego dymu, jakie godzinami unosiły się nad Krakowem po pożarze hybrydowego autobusu Miejskiego Przedsiębiorstwa Komunikacji, postanowiliśmy skierować do instytucji odpowiedzialnych za transport oraz za ochronę środowiska pytania w trybie dostępu do informacji publicznej. Nasze pisma w dniu 9 października trafiły do Zarządu Transportu Publicznego oraz do Regionalnego Wydziału Monitoringu Środowiska w Krakowie.
Nie możemy być ślepi na zanieczyszczanie powietrza w wyniku coraz częstszych pożarów miejskiej infrastruktury. Szkodliwość tego typu sytuacji nie wywołała dotąd wśród samorządowców refleksji na temat sensowności wydawania bardzo dużych kwot pieniędzy z publicznej kasy (realizowanego pośrednio, poprzez finansowanie spółek miejskich, które kupują takie, a nie inne autobusy) na zakup elektrycznych i hybrydowych pojazdów. Na celownik polityków trafiają za to właściciele samochodów spalinowych, którzy poprzez zgodne z prawem i bezpieczne użytkowanie swoich aut, chcą po prostu przemieszczać się po swoim mieście.
Dlatego też chcemy poznać i ujawnić fakty dotyczące pożaru w dniu 7 października, jak również i skali zanieczyszczeń wygenerowanych przez to zdarzenie. W naszym wniosku o dostęp do informacji publicznej zawarliśmy 12 pytań, które ogniskują się wokół akcji gaśniczej, pomiarów zanieczyszczeń na miejscu wypadku, klasyfikacji zdarzenia jako skażenia środowiska (nie tylko w powietrzu, ale też poprzez uwolnienie toksycznej wody użytej do gaszenia baterii elektrycznych autobusu), bezpieczeństwa pasażerów oraz konsekwencji, jakie powinno się wyciągnąć wobec osób odpowiedzialnych za skażenie.